W pożółkłym płaszczu szeroką drogą,
idzie wędrowiec strudzony .
Ludzie ach ludzie go nie wspomogą ,
a on jest drogą zmęczony.
idzie wędrowiec strudzony .
Ludzie ach ludzie go nie wspomogą ,
a on jest drogą zmęczony.
Idąc tak płacze że domu niema ,
a nawet kąta własnego.
Tylko pożółkły paszcz na nim wisi ,
na grzbiecie wędrowca biednego .
a nawet kąta własnego.
Tylko pożółkły paszcz na nim wisi ,
na grzbiecie wędrowca biednego .
Krwawi mu serce i płacze dusza ,
na jego dolę żebraczą .
Że życiem jego nikt się nie wzrusza,
a oczy same mu płaczą.
na jego dolę żebraczą .
Że życiem jego nikt się nie wzrusza,
a oczy same mu płaczą.
Tam gdzie przydrożny krzyż w polu stoi,
klęczy i błaga o wsparcie.
Może kogoś serce ze współczucia zaboli,
podzieli się z biednym otwarcie .
klęczy i błaga o wsparcie.
Może kogoś serce ze współczucia zaboli,
podzieli się z biednym otwarcie .
Zaproś go zaproś choć na wigilię ,
aby przy stole zażył dostatku.
I uszanujesz tradycję naszą,
a życie nie skąpi Ci datków ......
aby przy stole zażył dostatku.
I uszanujesz tradycję naszą,
a życie nie skąpi Ci datków ......
- Prymus
Zapraszamy do komentowania wierszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Skomentuj ten utwór.